Jakieś nawiązania do Chandlera i Marlowa? Jeśli tak - to kompletnie się nie udało, a jeśli nie - to jeszcze gorzej...
Najlepsze są sceny strzelania. Strzelają do siebie, kule świszczą, mało kto trafia, ale strzelają ... i strzelają. A jak się amunicja kończy, to się rzuca piłką kilka pięter w górę i tak unieszkodliwia się strzelca-snajpera (???). Kto to kręci takie badziewie? Nawet niskobudżetowe filmy akcji mają w jakiś sposób reżyserowane sceny walki, czy strzelanin, a tu ... jak leci, jak wyjdzie.
A w tym wszystkim nie byle kto, bo John Travolta., Morgan Freeman, Brendan Frazer, Famke Jansen... Nie dość, ze odrywają kupony od dawnej sławy, to jeszcze sprzedają się pewnie za marne grosze. A efektów i tak nie widać.
Zwróćcie uwagę, że za reżyserię tego gniota odpowiadają aż ... trzy osoby. I każdy z nich to skończony matoł, co nie widzi tego co robi? Nic z tego nie rozumiem