Galsworthy chyba się w grobie przewraca gdy widzi aktorkę odgrywającą postać Irene z tego serialu... Pierwowzór w książce był pięknością o złoto blond włosach iburodzie tak olśniewającej, że nie dziwi, że Soemes miał taką obsesję na jej punkcie. Taka też była odtworczyni Irene w serialu z 1967 r. A tu...pani aktorka ma tzw urodę dla amatora..może się podobać, ale "hardly" nazwać ją pięknością...
Bardzo się zgadzam. Gina Mckee może jest ogólnie niezłą aktorką (podobała mi się w "Nothighill") ale do roli Irene pasuje jak podomka do opery. W niczym nie przypomina "anielskiej" bohaterki powieści, jest do bólu brytyjska (Irene miała pochodzenie francuskie i takiż wdzięk), jest też do tej roli zwyczajnie za stara (w czerni wygląda na wdowę w średnim wieku), a w dodatku gra manierycznie i na smutno. Oglądając można się tylko dziwić Soamsowi i jego namiętności.
Zgadzam się. A ryży Damien Lewis ze swoją złowróżbną twarzą to jeszcze gorszy wybór:(
Brytyjska? O nie. Wybitnie żydowska. Klasyk. I to aż do bólu. Dlatego to totalna porażka. Równie dobrze mogliby obsadzić tu jakąś czarnoskórą aktorkę - jest równie egzotyczna w tej roli.